Od ostatniego
mojego wpisu nic się nie zmieniło, bowiem śnieg nadal się u nas
nie pojawił. Ale bądźmy czujni, bowiem natura może nam spłatać
niejednego figla. Nie jest przecież powiedziane, że w kwietniu nie
będziemy mieli pod naszymi nogami białego puchu. A jeżeli nie, to
opisywana tutaj historyjka może Wam posłużyć ku przestrodze na
przyszłe lata. Strzeżcie się i bójcie, bowiem bielizna
termoaktywna, a właściwie jej brak, może uczynić prawdziwe
spustoszenie w Waszym żywocie.
To było kilka lat
temu, kiedy wraz ze swoją paczką znajomych wybrałem się w góry.
Nic początkowo nie zwiastowało zmiennej pogody. Zaczęło się od
opadów śniegu, ale później wyszło słoneczko i temperatura
zdecydowanie się podniosła. Jednak cała „przygoda” zaczęła
się już w pociągu, w którym każdy z nas chwalił się tym, co ze
sobą zabrał. Kiedy ja powiedziałem, że na moim ciele spoczywa
bielizna termoaktywna, śmiechom nie było końca. Najbardziej
śmiał się ten, który... no może za chwilę. No więc, koledzy na
przemian, to ze mnie drwili, to z „ciekawością” dopytywali się
jakie to cenne atuty posiada owa bielizna termoaktywna. Ja, ze
stoickim spokojem wyjaśniałem, że znakomicie grzeje ciało, ale
pozwala mu także swobodnie oddychać. To tylko dolewało oliwy do
ognia, bo moi kompani śmiali się jeszcze bardziej. Przenieśmy się
teraz do schroniska, gdzie wróciliśmy po całej ekspedycji... i co?
Ja byłem calutki suchy, a z kolegów aż się lało, a zwłaszcza z
tego, który najbardziej się śmiał. Od tamtej pory jestem darzony
wyjątkowym szacunkiem w tej grupie, a kompani zawsze dopytują mnie
na temat ubraniowych nowinek.
Na tym przykładzie
widać, jak bielizna termoaktywna spisuje się w akcji. Ale
jak widać niekonieczny jest śnieg i minusowa temperatura, aby była
przydatna. Spełnia swoje funkcje także przy mocno dodatniej
pogodzie. Dlatego bywa pomocna w każdych warunkach atmosferycznych.
Nie bądźcie jak moi kumple – po prostu mi zaufajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz